"We're one but not the same" - "Jesteśmy jednością, ale, nie tacy sami". Tak pokrótce wyglądała odpowiedź Bono na zaproszenie wzięcia udziału U2 w festiwalu organizowanym przez Dalajlamę w 1990 roku. Owszem, idea Tybetańczyków o nieużywaniu przemocy jest bliska Bono, jednak festiwal Oneness jakoś nie przemówił do niego. Mimo to Dalajlamie udało się zasiać "niepokój" w Bono.
"We're one but not the same" - to zdanie spowodowało, że Bono zaczął komponować utwór, który później stał się jednym z najbardziej znanych w repertuarze U2. Inspiracją stały się trzy historie miłosne, których był światkiem.
Pierwszą z nich był upadek związku Edga z Aislinn O'Sullivan. Drugą miłość narodu niemieckiego do państwa jakie zaczęło im się rodzić po zburzeniu muru berlińskiego. Trzecia dotyczyła AIDS, które w tamtym okresie zbierało okrutne żniwo poprzez miłość. Tak powstała piosenka One.
U2 potrzebowali tygodnia, by otwór otrzymał ostateczny kształt. O tyle to niesamowite, że wtedy właśnie brali się za Achtung Baby i jakoś prócz kłótni i braku weny nic innego im nie wychodziło. One powstało jako pierwsza piosenka tego albumu.
Co ciekawe, to nie jest utwór o romantycznej miłości i jedności, lecz bardziej o różnorodności. Mimo to w imię świątyni miłości można paść sobie w objęcia. Sam Bono o koncepcji piosenki mówi, iż jest ona bardziej o rezygnacji niż o miłości, i jedynym sposobem jest wspieranie się i wzajemna pomoc. Zawsze dziwi się, dlaczego ten utwór grany jest na weselach.